Mount Madonna-Grand Grove - 26.06.2012

Już wieczorem było zimno, ale w nocy temperatura zdecydowanie opadła. Dobrze, że zdecydowałem się wziąć do USA nasze najlepsze śpiwory z temperaturą komfortu kończącą się poniżej zera. Myślałem, że przydadzą nam się dopiero w górach, ale nizinna Kalifornia okazała się dużo chłodniejsza, niż sądziłem.

W Gilroy po raz pierwszy zatankowaliśmy samochód. Okazało się, zgodnie z przewidywaniami, że nie jest to takie proste. Dziwnie to brzmi, ale w USA instytucje finansowe są technologicznie zapóźnione, jeżeli chodzi o technologie bankowe, w porównaniu z Polską i Europą. Karty kredytowe nie są autoryzowane PINem, ale podpisem. W wielu sklepach jest on składany na ekranie dotykowym, w innych dostaniemy do podpisania tradycyjnie wydruk. Na stacjach benzynowych Amerykanie kupują paliwo, płacąc kartą w automatycznym dystrybutorze, a do dodatkowej autoryzacji jest wykorzystywany ich kod pocztowy. Jeżeli nie jesteśmy posiadaczami amerykańskiego kodu pocztowego, to nie uda nam się na ogół autoryzować transakcji. Trzeba zatem wejść do sklepiku przy stacji i zostawić w zastaw swoją kartę kredytową, a czasem także prawo jazdy i dopiero wtedy pracownik uruchomi pompę. Co ciekawe, moje karty debetowe (BZWBK do konta walutowego oraz Inteligo) także były widziane jako kredytowe. I jeszcze jedno ostrzeżenie: czasami miałem problemy z autoryzacją kart banków BZWBK S.A. i Credit Agricole S.A., które według mojej wiedzy korzystają z tego samego centrum autoryzacyjnego. Mam ich cztery i właśnie podczas tankowania na stacji Chevron w Gilroy przekonałem się, że żadna nie działa. Całe szczęście, że miałem kartę Inteligo – w takich przypadkach płaciłem właśnie nią.

Z pełnym bakiem pojechaliśmy na wschód, w kierunku gór Sierra Nevada. Droga wiodła znowu głównie autostradami. Z jedną przerwą na posiłek dojechaliśmy do punktu pobierania opłat Big Stump przy wjeździe do Kings Canyon National Park.

W górach Sierra Nevada znajduje się kilka parków narodowych. Park Yosemite postanowiliśmy sobie darować. Z opisów wynikało, że są to wspaniałe, monumentalne góry. Jakoś jednak nie byłem przekonany, że jest dobrym pomysłem wędrówka po amerykańskim odpowiedniku Tatr, zważywszy na nasz ograniczony czas. Nie wykluczam, że pomyliłem się w tej ocenie.

Pozostałe dwa – Kings Canyon National Park i Sequoia National Park graniczą ze sobą i można je obejrzeć jeden po drugim. Przy wjeździe do parku należy okazać rangerowi kartę wstępu lub zapłacić za wjazd. Najbardziej opłacalne jest kupienie za 80 dolarów całorocznej karty uprawniającej do wjazdu do parków narodowych i różnego typu podlegających ochronie federalnej miejsc na terenie USA. Karta ta nie uprawnia do wjazdu do parków stanowych oraz parków utrzymywanych przez Indian i za to trzeba płacić osobno, ale już po wizycie w kilku parkach federalnych jej koszt się zwraca. Karta zawierająca nazwisko jednego z pasażerów samochodu pozwala na wjazd bez dodatkowych opłat wszystkich pozostałych pasażerów, a ponieważ jest na niej miejsce na dwa nazwiska, w Polsce kwitnie proceder handlu tymi kartami. Niektórzy kupują podczas wycieczki do USA kartę, wpisują tylko jedno nazwisko, a po powrocie do Polski starają się zrekompensować sobie część kosztów, sprzedając ją po odpowiednio obniżonej ceny. Taką właśnie kartę z jednym podpisem odkupiłem od jednego z internautów za nieco mniej niż połowę jej ceny.

Nocleg mieliśmy zarezerwowany w Grant Grove w Kings Canyon National Park. Jest to kompleks turystyczny składający się z pola namiotowego, domków i pensjonatu. Zarezerwowałem domek, przypuszczając, że w nocy pod namiotem w górach może być dość zimno.

Zostawiliśmy część bagaży w domku i korzystając z kilku godzin, które pozostały do zmroku, pojechaliśmy przejść pierwszy z zaplanowanych szlaków – szlak Big Stump, rozpoczynający się obok bramy wjazdowej do parku, przez którą wcześniej przejechaliśmy. Tu drobna uwaga na temat znakowania szlaków w USA: nie jest stosowany ani system europejski (czyli malowanie farbą znaczków na drzewach i skałach), ani azjatycki (tabliczki z informacjami stawiane obok ścieżek). Zamiast tego w wątpliwych miejscach, gdzie ścieżka krzyżuje się z inną ścieżką lub ze strumykiem, który można by wziąć za ścieżkę – lub tam, gdzie szlak wiedzie przez płytę skalną, układane są kopczyki z kamieni. Na samym początku szlaku Big Stump znajduje się jedna ogromna sekwoja – Resurrection Tree, później zaś ogląda się pnie ściętych drzew i martwe pozostałości. Wejście na pień pozwala uświadomić sobie, czasem lepiej niż podczas obserwowania żywego drzewa, jak ogromne są sekwoje.

Wielka sekwoja na początku szlaku Big Stump
Wielka sekwoja na początku szlaku Big Stump

W drodze powrotnej znajduje się jeszcze jedna ogromna sekwoja – Sawed Tree. Drzewo to ledwie uniknęło ścięcia, czego dowodem są ślady piły na pniu.

Po przejściu trasy wróciliśmy do domku. Ugotowaliśmy sobie na kuchence gazowej posiłek, umyliśmy się (blok pryszniców była na zewnątrz, ale niedaleko od domku, prysznic płatny – 1 USD za pięć minut). Gdy myłem naczynia po kolacji, mała podekscytowana dziewczyna zaczęła mi opowiadać o szopie praczu, którego dzisiaj widziała podczas wycieczki z rodzicami. W domku znajduje się piecyk elektryczny, a kołdry sprawiają wrażenie dość ciepłych, ale w nocy zrobiło się tak zimno, że zdecydowaliśmy się skorzystać z naszych śpiworów.

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 Następna strona