Rano zastanawiałem się przez chwilę, czy nie włączyć do programu naszego zwiedzania kopalni złota czy jakiegoś muzeum, ale doszedłem do wniosku, że zakupy w Tucson, którymi planowaliśmy zakończyć naszą wizytę w Stanach Zjednoczonych, mogą się nieco przeciągnąć. Prosto z Willcox pojechaliśmy zatem do Tucson. Najpierw w Tucson Mall zaopatrzyliśmy się w kolekcję jeansów, a Małgosia kupiła trochę ciekawych kosmetyków, potem zjedliśmy w owej galerii niedrogo (18 USD) lunch, a następnie pojechaliśmy do sklepu Barnes&Noble, w którym Małgosia chciała obejrzeć dział z książkami kucharskimi. Zszedł nam na to cały dzień. Po drodze była jeszcze wizyta w supermarkecie z azjatycką żywnością i ostatnie zakupy spożywcze.
Już po ciemku dotarliśmy do motelu, w którym miałem rezerwację – Lazy 8. Motel znajdował się stosunkowo niedaleko od lotniska i z tego głównie powodu dokonałem w nim rezerwacji, ale nie był to najszczęśliwszy wybór. Motel był raczej kiepski: pokój sprawiał wrażenie wysłużonego, a klimatyzacja strasznie hałasowała,. Rzucało się w oczy, że był zupełnie pusty. Zdaje się, że byliśmy jedynymi gośćmi. Nie narzekaliśmy, bo i cóż mielibyśmy zrobić, a w sumie chodziło o jedną noc. W łazience nastawiliśmy obiad na maszynce gazowej, a sami zabraliśmy się za pakowanie bagaży. Nie była to łatwa sztuka, bo przybyło nam trochę dodatkowych ciężarów: namiot, jeansy, a przede wszystkim książki i kulinarne ingrediencje do wykorzystania w Polsce. Na podstawie naszych biletów każde z nas mogło zaś wziąć ze sobą tylko jedną sztukę bagażu rejestrowanego o wadze 23 kilogramów oraz bagaż podręczny.
Po pewnych kombinacjach osiągnęliśmy stan, w którym mieliśmy faktycznie trzy sztuki bagażu, każda o ciężarze 23 kilogramów. Bagaż podręczny był przy tym jednak okropnie ciężki. Poszliśmy spać tuż przed północą.
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 Następna strona