Apache Junction-Willcox - 17.07.2012

Spakowaliśmy namiot, kończąc w ten sposób nasze kempingowe przygody w USA. Do końca pobytu zarezerwowałem motele, dość słusznie domyślając się, że po trzech tygodniach życia w warunkach polowych przyda nam się odrobina luksusu.

Po trochę ponad dwóch godzinach i przejechaniu przez przedmieścia Tucson dojechaliśmy do parku Sabino Canyon Recreation Area. Już w Tucson byliśmy świadkami zadziwiającego zjawiska. Na początku naszej podróży widzieliśmy, jak pewna pani robi sobie makijaż, kierując równocześnie samochodem. Tym razem zaś pewien pan golił się maszynką elektryczną podczas jazdy przez miasto. Wygląda na to, że automatyczna skrzynia biegów w samochodzie umożliwia pewne nieszablonowe zachowania, a historie, które czytuje się w rubrykach zawierających kurioza ze świata w mniej poważnych gazetach, w rodzaju opowieści o matce przewijającej dziecko podczas kierowania samochodem, nie tylko nie są w Stanach Zjednoczonych niemożliwe, ale wręcz są dość prawdopodobne.

Wracając zaś do parku Sabino, obszary określane mianem „Recreation Area” są nadzorowane przez agencje federalne, więc można wejść do nich na podstawie tej samej karty, której używa się w parkach narodowych. Za trzy dolary za osobę dorosła i jednego dolara za dziecko kupiliśmy bilety na autobus wahadłowy do Bear Canyon. Do kanionu można także dojść pieszo z parkingu, ale oznacza to przedłużenie trasy o ponad dwa kilometry w każdą stronę, więc doszliśmy do wniosku, że nie ma to sensu. Autobus odjeżdża co godzinę, więc musieliśmy czekać do równej godziny na przystanku.

Pustynne gryzonie są ładne
Pustynne gryzonie są ładne

Przechadzka po Bear Canyon zajęła nam około 7,5 kilometra i trwała około trzech godzin. Krajobraz był dość podobny do tego, który widzieliśmy poprzedniego dnia w górach Superstition, ale mniej urozmaicony. Szliśmy przez cały czas dnem kanionu w otoczeniu kaktusów, głównie saguro, których było tu prawdziwe zatrzęsienie. U góry kanionu znajduje się siedem wodospadów, ale tak naprawdę podziwiać je można tylko w bardziej wilgotnych porach roku. Podczas naszej wędrówki dno kanionu było prawie suche.

Wędrówka w Bear Canyon
Wędrówka w Bear Canyon

Po zakończeniu wędrówki wróciliśmy autobusem wahadłowym na parking i pojechaliśmy do Willcox. Miasteczko to – co tu dużo mówić – to dziura położona około 1,5 godziny jazdy od Tucson. Zrobiliśmy drobne zakupy spożywcze i zameldowaliśmy się w motelu sieci Motel 6. Dostaliśmy skromny, choć całkiem adekwatny pokój na parterze. Nocleg kosztował 42 dolary. W Willcox mieliśmy zaś spędzić dwa dni.

W Bear Canyon można też spotkać jaszczurki
W Bear Canyon można też spotkać jaszczurki

Wieczorem mieliśmy burzę i to taką, że woda wlała się przez dziurę pod drzwiami do naszego pokoju. Pracownik motelu zaoferował nam dodatkowe ręczniki, dzięki którym zapobiegliśmy potopowi.

Ponieważ zostało nam trochę jedzenia, którego nie zdążyliśmy zużyć, doszliśmy do wniosku, że ugotujemy je na podłodze w łazience. Był tam wyciąg, a nie było czujników dymu (co zresztą jest rozsądne, gdyż para wodna potrafi taki alarm uruchomić i raz nam się zdarzyło, że zostaliśmy o 2 w nocy obudzeni przez alarm przeciwpożarowy z tego właśnie powodu w pewnym hotelu w Manchesterze).

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 Następna strona