Kodachrome Basin State Park-Torrey - 3.07.2012

Jak już wspomniałem, pierwotnie planowałem dwudniową wędrówkę wzdłuż Harris Wash. Mianem „wash” określa się – przynajmniej w tej części USA – okresowo płynące rzeczki, które w suchszych porach roku wysychają. Ranger w Kodachrome Basin State Park twierdził, że obecnie w Harris Wash nie ma zupełnie wody, więc dałem sobie spokój z dwudniową wędrówką, ale nadal chciałem obejrzeć dwa dość znane kaniony, którymi do Harris Wash wpływały w porze deszczu dwa okresowe dopływy – Kanion Zebry i Kanion Tunelowy. Na netbooku miałem zainstalowaną mapę topograficzną tych okolic w programach firmy Garmin, więc bez problemu ustaliłem położenie miejsca, skąd prowadziła najbliższa droga do tych kanionów. Ponieważ by dojechać w to miejsce trzeba było przejechać kilkanaście kilometrów drogą gruntową, chciałem zapytać kogoś o stan tej drogi.. Przejeżdżając przez Tropic zajrzałem do biura parku Grand Staircase-Escalante National Monument, ale pani ranger powiedziała mi, że o aktualny stan drogi lepiej pytać się w podobnym biurze znajdującym się w miasteczku Escalante. Przez Escalante i tak przejeżdżaliśmy po drodze, więc skorzystaliśmy z tej rady. Dowiedzieliśmy się, że nie powinniśmy mieć problemów z dojazdem, zwłaszcza że mamy wysokie zawieszenie.

W drodze do Harris Wash
W drodze do Harris Wash

W miejscu, które znalazłem na mapie, znajdował się niewielki parking, na którym stał już jakiś samochód. Zaparkowaliśmy nasz obok i ruszyliśmy w kierunku Harris Wash. Nie trzeba się było nawet przedzierać przez bezdroża, ponieważ do celu wiodła dobrze wydeptana ścieżka, a w wątpliwych miejscach były ułożone kopczyki z kamyków.

W Kanione Tunelowym
W Kanione Tunelowym

Przez jakiś czas szliśmy przez równinę, potem zaś szlak powiódł nas korytem wyschniętego strumienia. Otaczały nas piękne czerwonej barwy skały, bardzo charakterystyczne dla tej części USA. Niekiedy wypasane jest chyba tutaj bydło, gdyż w pewnym momencie natrafiliśmy na szkielet cielaczka. Początkowo szło się całkiem nieźle, bo niebo było przymglone. Gdy jednak w końcu doszliśmy do Harris Wash zaczęło niemiłosiernie prażyć. W szerokim korycie oczywiście nie było ani grama wody. Idąc wzdłuż szlaku doszliśmy do Kanionu Tunelowego po lewej stronie koryta Harris Wash. Kanion jest faktycznie dość ładny, a możliwość przejścia przez wąski korytarz, który w porze deszczu wypełnia się wodą, jest dodatkową atrakcją. Po przejściu przez ten tunel możemy iść dalej jeszcze kilkadziesiąt metrów pomiędzy stromymi urwiskami skał. W pewnym momencie jednak skalne osypisko zagradza dalszą drogę. Może i dałoby się je sforsować, ale doszliśmy do wniosku, że szkoda sobie zawracać głowę.

Jeszcze jeden piękny widok podczas powrotu znad Harris Wash
Jeszcze jeden piękny widok podczas powrotu znad Harris Wash

Podczas naszej wizyty w tym miejscu było tam kompletnie sucho. Mimo wszystko gdzieś musi być odrobina wilgoci, bo w kanionie widzieliśmy nawet żaby.

Po powrocie nad główne koryto Harris Wash doszliśmy do wniosku, że pora wracać. Kanion Tunelowy nie rzucił nas jakoś na kolana, a dokuczliwy upał powodował, że wędrówka nie była przyjemnością. Ze zdjęć wynika, że Tunel Zebry jest ładniejszy, ale by dojść do niego należałoby przebyć dodatkową milę w lejącym się z nieba żarze, a potem jeszcze tę milę wrócić.

Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w kierunku miejscowości Torrey, leżącej na skraju parku narodowego Capital Reef. Mieliśmy rezerwację na znajdującym się nieopodal kempingu Thousand Lakes RV Park. W miarę jak oddalaliśmy się do Escalante i jechaliśmy w kierunku naszego dzisiejszego noclegu krajobraz się zmieniał. Jałowe pustynne tereny zyskiwały na zieloności. Napotkaliśmy nawet na niezbyt ulewny deszcz. Towarzyszyły nam teraz górskie krajobrazy i zieleń drzew iglastych.

W końcu dojechaliśmy do Torrey. Była to bardzo prowincjonalna mieścina, po zachodniej stronie której w odległości kilku kilometrów wznosiły się widowiskowe czerwone ściany skał. Zrozumieliśmy, że jesteśmy blisko celu, a skały leżą już w granicach parku narodowego Capital Reef, który chcieliśmy odwiedzić jutro.

Kemping okazał się bardzo przyjemny. Było na nim mnóstwo rodzin z dziećmi i ładny plac zabaw na zielonej łące, a także nieduży basen. Natychmiast udaliśmy się na basen. A potem przygotowywaliśmy posiłek, podczas gdy Andrzejek bawił się w zasięgu naszego wzroku. Mimo że w tym miejscu możliwe było wynajęcie miejsca pod namiot, zarezerwowałem domek – doszedłem bowiem do wniosku, że możliwość przespania się w prawdziwym łóżku co pewien czas pozwoli nam nie znużyć się dolegliwościami namiotowego życia. Za pościel była osobna opłata, więc zrezygnowałem z tej opcji – mieliśmy przecież swoje śpiwory.

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 Następna strona