Podsumowując nasz wyjazd, muszę zauważyć, że między naszym poprzednim wyjazdem do Chin a wyjazdem do Tajlandii i Malezji nastąpiła spora zmiana w zachowaniu Prosiaczka. Wydaje mi się, że mniej musieliśmy go pilnować. O ile poprzednio trzeba było w porze posiłku bez przerwy uważać na niego, bo nie chciał siedzieć w jednym miejscu, o tyle teraz udawało nam się utrzymać go przy stole – przynajmniej przez pewien czas. Dlatego też jedzenie w restauracjach stało się nieco łatwiejsze.
Być może dlatego po tej wyprawie nie mam już wątpliwości, że podróżowanie z dzieckiem jest dobrym pomysłem. Po wyjeździe do Chin nie byłem tego taki pewien, ponieważ chwilami konieczność zajmowania się dzieckiem podczas wykonywania innych czynności była bardzo męcząca – dotyczyło to właśnie w szczególności posiłków. Wątpliwości te miałbym zresztą pewnie niezależnie od tego, gdzie byśmy pojechali – gdybyśmy pojechali nad polskie morze problem byłby przecież taki sam.
Nie uważam jednak, że ten sposób spędzania wakacji jest dla każdego. Wymaga on niekiedy cierpliwości.
Tajlandia i Malezja to niezłe miejsca do podróżowania z dzieckiem. W przeciwieństwie do Chińczyków, którzy uwielbiają dzieci i często dawali nam tego dowody, nie doświadczyliśmy tu jakichś szczególnych przejawów gościnności. Ale infrastruktura turystyczna jest świetnie rozwinięta, a transport funkcjonuje bez zarzutu. Artykuły żywnościowe dla dzieci są powszechnie dostępne i nie są drogie. Opieka medyczna, o czym mieliśmy okazję się przekonać, jest dość łatwo dostępna i tania, a jej poziom jest zupełnie dobry. Dostępne są hotele w bardzo różnym standardzie – można wśród nich przebierać, by wybrać sobie taki, który będzie najlepiej odpowiadał naszym potrzebom i możliwościom finansowym.
Największym minusem tego wyjazdu był jego plan. Nasz pobyt w Chinach miał bardzo napięty harmonogram, dlatego też postanowiłem w Tajlandii nieco zluzować i trochę więcej czasu poświęcić na plażowanie i na wypoczynek mniej niż zazwyczaj aktywny. Okazało się jednak, że taki sposób spędzania wakacji nie do końca nam odpowiada. Koh Lanta, a zwłaszcza Koh Ngai to bardzo piękne miejsca i ktoś, kto marzy o relaksującym wypoczynku na niezatłoczonej plaży w cieniu palm przy brzegu ciepłego morza z pewnością, byłby z takich wakacji zadowolonych. Nam jednak robiło się chwilami nudnawo. Na Koh Lanta można jeszcze wybrać się na wycieczkę do miasteczka, chociaż ze względu na jego wielkość nie jest to szczególnie duża atrakcja, ale na Koh Ngai właściwie nie ma nic oprócz plaży i wody. Można wybrać się za kilkaset bahtów na wycieczkę na inną wyspę, ale tam też nie natrafimy na nic innego niż woda i plaża. Mogą być lepsze rafy, ale nie nastawialiśmy się na nurkowanie, bo z małym dzieckiem byłoby to trudne do zrealizowania. Dlatego w przyszłości jednak będziemy raczej planowali wyjazdy w taki sposób, by głównie zwiedzać, a wypoczywać w takich miejscach, które będą mogły zaoferować nam nieco większe możliwości wycieczek i zapoznawania się z życiem mieszkańców.
Z pewnością wrócimy także do Tajlandii. Zwiedziliśmy zaledwie drobny fragment zabytków Bangkoku, a przecież Tajlandia ma do zaoferowania dużo więcej skarbów. Na szczęście Tajlandia stanowi jeden z najważniejszych przystanków na trasach turystycznych tej części Azji. Dlatego jesteśmy pewni, że kiedyś będziemy mogli zrealizować te plany – na przykład podczas jakiejś wycieczki do Kambodży lub Laosu.