Następnego dnia wstaliśmy nad ranem i po krótkiej toalecie ubraliśmy się i wyszliśmy z hotelu. Pakiet śniadaniowy czekał na klamce – składał się z kanapek oraz butelkowanych napojów. Po dotarciu na lotnisko stanęliśmy w odpowiedniej kolejce i z kartami pokładowymi udaliśmy się do przejścia do bramek. Niestety nie udało nam się przejść kontroli bezpieczeństwa ze względu na napoje, które dostaliśmy w hotelu na śniadanie. Nie bardzo chciało nam się pić, ale przewidując, że może się nam zachcieć, wypiliśmy trochę, a resztę musieliśmy wyrzucić.
W poczekali przy bramce roiło się już od Polaków. Po raz pierwszy od przeszło dwóch tygodni spotkaliśmy rodaków. Jakaś pani, która wdała się z nami w rozmowę, mówiła, że nie nawykła do podróży samolotem. A nasz Prosiaczek pod tym względem to już prawdziwy podniebny podróżnik.
Usiedliśmy z tyłu samolotu. Mieliśmy cały rząd dla siebie, gdyż Prosiaczek miał dzisiaj drugie urodziny i musieliśmy kupić mu osobne miejsce. Koniec z lataniem na kolanach i z tanimi biletami lotniczymi! Polska stewardessa, której powiedzieliśmy o urodzinach Prosiaczka, była bardzo miła. Złożyła życzenia chłopakowi przez komunikator pokładowy i razem z innymi dziewczynami pracującymi na pokładzie zrzuciła się na drobny prezent dla niego – pudełko czekoladek. Czekoladki zjedliśmy głównie sami, bo jesteśmy przeciwnikami karmienia dzieci słodyczami, ale dziewczynom należą się słowa uznania. Tanie linie to takie autobusy ze skrzydłami i nikt nie wymaga z zasady od obsługi takich zachowań, jak składanie życzeń urodzinowych i wyręczanie prezentów. Dlatego też po przylocie do domu pozwoliłem sobie wysłać e-maila z podziękowaniem do szefa Ryanaira w Polsce.
Wrocław przywitał nas śnieżycą i ostrym atakiem zimy. Cóż, Polska zimową porą nie należy do najprzyjemniejszych do życia miejsc. W roku mamy trzy miesiące względnego ciepła, a przez resztę roku trzeba walczyć z chłodem i chorobami.
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 Następna strona