Gdy jedliśmy śniadanie, samochodem terenowym przyjechał jakiś pracujący w parku Murzyn i podał mi kartkę. Kartka zawierała list napisany przez pracownicę parku, która wczoraj pobrała od nas opłatę przy wjeździe do parku. Informowała mnie, że omyłkowo pobrała od nas zbyt niską opłatę – tylko za jedną noc i prosiła o przekazanie jej dodatkowo 50 randów. Dopiero gdy Murzyn odjechał, uzmysłowiłem sobie, że pewnie najlepiej bym zrobił, gdybym spróbował przesłać pieniądze przez Murzyna, który przywiózł mi kartkę. A tak czekała nas wyprawa do bramki. To mogło jednak zaczekać.
Dzisiaj mieliśmy w planie pieszą wędrówkę. Planowaliśmy zdrowo zmęczyć się na świeżym powietrzu po naszych dotychczasowych samochodowych wojażach. Najpierw jednak odwiedziliśmy skromną ekspozycję w domku na skraju pola namiotowego. Składała się na nią kolekcja zdjęć miejscowych zwierząt i trochę kości w gablotach.
Potem ruszyliśmy na szlak prowadzący z pola namiotowego w stronę pobliskich gór. Na terenie parku znajduje się kilka pieszych szlaków turystycznych o różnej długości. Z pola namiotowego wychodzą dwa. Najpierw wybraliśmy dłuższy szlak, który prowadził przez góry. Górskie widoki były ładne, a przejście szlaku nie było szczególnie trudne. Nam zajęło ono trzy godziny,. Trochę byłem zawiedziony tym, że nie zobaczyliśmy w trakcie wędrówki żadnych dużych zwierząt.
![]() | |
|
Drugi szlak wiódł w pobliżu pola namiotowego po równinie i jego przejście nie zajęło nam w sumie chyba nawet godziny. Poza motylami i afrykańską roślinnością również i tutaj niczego szczególnie ciekawego nie zaobserwowaliśmy.
Po powrocie na pole namiotowe trochę odpoczęliśmy, a potem pojechaliśmy samochodem do bramki. Tam dopłaciliśmy 50 randów za jedną dodatkową noc na kempingu i korzystając z okazji pojechaliśmy do centrum handlowego Waterfall Mall, by kupić wodę i uzupełnić zapasy.
Wieczór spędziliśmy na kempingu. W nocy odrobinę padało, ale deszcz nie był silny, a wiatr także trudno było uznać za porywisty.
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 Następna strona