Sabie-Forever Resort Swadini - 23.10.2009

Na śniadanie ugotowaliśmy sobie sycącą owsiankę. Początkowo niebo było zachmurzone, ale po śniadaniu chmury odpłynęły i zaczęło pięknie świecić słoneczko. Ucieszyliśmy się, bo czekało nas dzisiaj intensywne zwiedzanie. Chcieliśmy przejechać przez kanion rzeki Blyde znany z pięknych krajobrazów.

Andrzejek w ośrodku wczasowym w Sabie (Merry Pebles)
Andrzejek w ośrodku wczasowym w Sabie

Najpierw pojechaliśmy do wodospadu Mac Mac. Wodospad nosi właśnie taką nazwę ze względu na sporą liczbę mieszających onegdaj w pobliżu Szkotów. Przy wjeździe na parking, wokół którego rozłożone są stragany sprzedawców pamiątek, płaci się strażnikowi 10 randów za samochód. Dojście na platformę widokową, z której widać wodospad, jest dość długie. Chwilę podziwialiśmy wodospad, po czym ruszyliśmy do Pilgrim’s Rest.

Wodospad Mac Mac
Wodospad Mac Mac

Droga do Pilgrim’s Rest wije się malowniczo przez góry. Krajobrazy przypominały nam nieco Gruzję i Kaukaz.

Sklep w Pilgrims Rest
Sklep w Pilgrims Rest

W Pilgrim’s Rest zaparkowaliśmy na parkingu na środku miasteczka, po którym kręcił się sprzedawca orzechów macademia, namawiając nas usilnie do zakupu. Na razie zrezygnowaliśmy z zakupu i ruszyliśmy w górę miasteczka, do informacji turystycznej, w której można było również kupić bilety uprawniające do zwiedzania tutejszych atrakcji, tymczasem miejscowi przedsiębiorcy zaczęli myć nasz samochód.

Pilgrim’s Rest to coś w rodzaju skansenu, który ma w założeniu odzwierciedlać wygląd miasteczek poszukiwaczy złota odkrytego w drugiej połowie XIX wieku w tej okolicy. Nie jest to jednak muzeum, choć kilka domów faktycznie zostało przekształconych w muzea i można zwiedzać je po okazaniu biletu. W mieście mieszkają jednak ludzie. Ich życie kręci się wszelako wokół przybywających tu dość masowo turystów.

Miasteczko składające się z dwóch ulic, przy których są rozlokowane niskie drewniane domy, przypomina pod pewnymi względami osiedla z westernów. Większość domów to albo muzea, albo sklepy. W jednym ze sklepów kupiliśmy pocztówki, które mieliśmy zamiar wysłać do Polski, a później w informacji turystycznej kupiliśmy bilety. Ceny nie pamiętam, ale chyba nie była wyższa niż w sumie 30 randów. Na podstawie biletów zwiedziliśmy garaż ze starymi samochodami i powozami, drukarnię, domek miejscowej rodziny oraz sklep. Zupełnie za darmo połaziliśmy sobie po lokalnym cmentarzu, podziwiając stare grobowce, w których spoczywali mieszkający tu kiedyś ludzie.

Po powrocie na parking zapłaciliśmy 40 randów za umycie samochodów, a za 20 randów kupiliśmy paczkę pysznych, świeżo prażonych orzechów.

W drodze do następnego punktu programu przejeżdżaliśmy przez miasteczko Graskop. Główna ulica była zablokowana przez tłum radośnie śpiewających Murzynów, chodzących w kółko. Zatrzymaliśmy się w pobliżu, by zobaczyć, o co chodzi. Okazało się, że natknęliśmy się na pogrzeb. Pośrodku kółka na środku ulicy stała nieduża trumna. Z tego wynika, że albo zmarłym było dziecko, albo w trumnie znajdować się musiała urna ze spopielonymi zwłokami. Zaskakująca była radosna atmosfera tej uroczystości.

Pogrzeb w Graskop
Pogrzeb w Graskop

Kilka kilometrów za Graskop dojechaliśmy do następnego punktu widokowego nazwanego Pinnacle. Za parking tutaj się nie płaci, a główną atrakcją jest dziwnego kształtu skała położona w kanionie oraz nieduży wodospad.

Punkt widokowy Pinnacle
Punkt widokowy Pinnacle

Kilka kilometrów dalej znajdował się kolejny punkt widokowy – God’s Windows. Z balkonu na stoku góry mogliśmy podziwiać stąd widok na położoną znacznie niżej dolinę. Idąc w górę ścieżką docierało się do niedużego obszaru zwanego lasem deszczowym. Las nie jest duży, ale jeśli ktoś chciałby zobaczyć jak wygląda górski las deszczowy, to może to tutaj niewielkim kosztem uczynić.

Widok z God's Windows
Widok z God’s Windows

Jadąc dalej na północ dojechaliśmy do głównej drogi. Kilka kilometrów od skrzyżowania boczna droga odbija do wodospadu Berlyn. By wjechać na parking musieliśmy znowu zapłacić 10 randów za samochód znudzonemu strażnikowi. Obok parkingu jest kilka straganów z pamiątkami, za którymi znajduje się dolina. W jej głąb spada z przeciwległej strony bardzo ładny wodospad. Do tego nie ma tu zbyt wielu turystów. Z przyjemnością usiedliśmy na skałach i zjedliśmy kilka kanapek, podziwiając widoki.

Wodospad Berlyn
Wodospad Berlyn

Następnym punktem programu było miejsce noszące nazwę Bourke’s Potholes. Zaparkowaliśmy samochód na dużym parkingu, który był zresztą dość zatłoczony. Bourke’s Potholes to kaniony, które rzeka wydrążyła w miękkiej skale. Chodzi się tu po mostkach podziwiając dziwne kształty, które w położonych niżej kanionach wyrzeźbiła rzeka. Miejsce było ładne, ale jego podziwianie zakłócały tłumy ludzi. Wyglądało na to, że jest to ulubione miejsce grup zorganizowanych.

Bourke's Potholes
Bourke’s Potholes

Odludniej jest w kolejnym punkcie widokowym noszącym nazwę Three Rondavels. Składa się ono z dwóch platform widokowych. Znacznie niżej w kanionie wije się rzeka, a po drugiej stronie doliny widoczne są trzy wielkie skały, od których pochodzi nazwa punktu widokowego.

Małgosia z Andrzejkiem na tle Three Rondavels
Małgosia z Andrzejkiem na tle Three Rondavels

Na tym kończymy zwiedzanie kanionu rzeki Blyde. Widoki są faktycznie ciekawe i w drodze do Parku Krugera z pewnością warto tu zawitać.

Widok na kanion rzeki Blyde
Widok na kanion rzeki Blyde

Kilka kilometrów dalej zatankowaliśmy samochód na stacji benzynowej obok ośrodka Forever Resort. Do zachodu słońca mieliśmy jeszcze jakieś 1,5 godziny, a biorąc pod uwagę, że chcieliśmy możliwie wcześnie dotrzeć następnego dnia do granic Parku Krugera, postanowiliśmy jechać dalej. Czekał nas dość ostry zjazd z wyżyny, na której się znajdowaliśmy, na położony znacznie niżej obszar. Znaczna część RPA znajduje się na wyżynie wysoko nad poziomem morza. Kanion rzeki Blyde znajduje się w miejscu, w którym teren gwałtownie opada. Na wyżynach nie ma moskitów, wobec czego nie występuje zagrożenie malarią. Na nizinach moskity występują. Z tego też powodu dziś rano po raz pierwszy wzięliśmy przywiezione z Polski lekarstwa zapobiegające malarii.

Przy jednej z bocznych dróg znajdował się szlaban. Była to droga prowadząca do Forever Resort Swadini, ośrodka, w którym chcieliśmy przenocować. Powiedzieliśmy strażnikowi, że chcemy poszukać w ośrodku noclegu – zapisał numer rejestracyjny naszego samochodu i pozwolił jechać dalej. Po kilku kilometrach dojechaliśmy do głównej bramy wjazdowej. Ze względu na to, że do zmroku mieliśmy najwyżej pół godziny, zastanawiałem się, czy nie wziąć znowu jakiegoś domku, ale okazało się, że wolne miejsca są tylko na polu namiotowym. Zapłaciliśmy za nocleg (ceny nie pamiętam, ale było to chyba około 150-200 randów) i w zamian dostaliśmy kartkę, którą mieliśmy pokazać strażnikowi przy wjeździe na teren ośrodka, oraz mapkę. Pole namiotowe było dość zatłoczone, ale znaleźliśmy wolne miejsce i szybko rozbiliśmy namiot w coraz słabszym świetle dnia.

Pole namiotowe było ładnie położone, porośnięte zieloną trawką. Blok łazienek był duży i czysty, ale nie było kuchni. Byliśmy już dość głodni, ale najpierw pojechaliśmy do sklepu położonego mniej więcej na środku kempingu. Kemping był dość duży, więc pieszo szło by się tam pewnie z 10 minut, dlatego też zdecydowaliśmy się podjechać samochodem. Musieliśmy kupić przede wszystkim wodę, która już się kończyła. Sklepik był poza tym bardzo dobrze zaopatrzony i można było kupić w nim najważniejsze artykuły spożywcze, a nawet mięso na braai. Zdecydowaliśmy się jednak tego dnia nie robić grilla. Zamiast tego po powrocie do namiotu poszliśmy do bloku łazienkowego. Po jednej ze stron budynku pod zadaszeniem znajdowały się zlewozmywaki i półka, którą wykorzystaliśmy do pokrojenia warzyw. Kolację ugotowaliśmy sobie na prymusie. Tym razem prymus działał właściwie bez zarzutu. Trzeba jednak pilnować go, żeby nie zgasł. Jeśli odkręci się kurek za bardzo, ogień jest żółty i bardzo duży, a do tego kopci. Jeśli zaś za mało, płomienie są niebieskie i palnik nie kopci, ale za to co jakiś czas gaśnie. Będziemy musieli sprawdzić kiedyś, jak działa palnik w przypadku gazu.

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 Następna strona