Satara-Skukuza 26.10.2009

Rano nadal wiało, ale już jakby mniej. Pogoda jednak zupełnie się zmieniła. Niebo było zasnute chmurami i zrobiło się zimniej.

Stado antylop
Stado antylop

Po śniadaniu wyjechaliśmy z obozu i jeździliśmy sobie tu i ówdzie, ale nawet zwierząt było jakby mniej niż wczoraj. Widzieliśmy wielkie stado bawołów przechodzących przez drogę, później zaś na środku asfaltowej drogi mama nosorożyca karmiła swoje dziecko. Po obu stronach drogi zebrał się sznur samochodów, z których ludzie wychylali się, by znaleźć jak najlepsze ujęcie. W końcu nosorożce wstały i majestatycznie oddaliły się w swoją stronę.

Bawoły na naszej drodze
Bawoły na naszej drodze
Mama-nosorożec podczas karmienia dziecka
Mama-nosorożec podczas karmienia dziecka
Nosorożce odchodzą
Nosorożce odchodzą

Oczywiście liczba zwierząt to rzecz względna. Po pewnym czasie różne rodzaje antylop czy zebry wydawały nam się bardzo pospolite, nie chciało nam się nawet robić zdjęć słoni, mimo że przechodziły kilka metrów od samochodu.

O 14 przyjechaliśmy do kolejnego obozu , do Skukuzy. Terminal znowu nie działał, ale tym razem recepcjonista kazał zapłacić mi gotówką. Podobno tylko dwa razy mogą przyjąć płatność przy pomocy „żelazka”.

Obóz był bardzo duży. Znajdowały się na jego terenie nawet bank i poczta. Stanowiska kempingowe znajdowały się na tarasach. Wybraliśmy stanowisko w pobliżu łazienek i kuchni. Ziemia tu była jeszcze twardsza niż w Satarze. Wyglądała wręcz na celowo utwardzoną. Namiot trzymał się ziemi na słowo honoru. Gdyby zaczęło wiać jak wczoraj, chyba by odleciał. Po rozbiciu namiotu pojechaliśmy wypatrywać zwierząt, ale nie spotkaliśmy żadnych innych zwierząt niż te, które widzieliśmy wcześniej.

Wieczorem z powodu braku ławeczki, kolację jedliśmy w kuchni.

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 Następna strona