Wstaliśmy o 6:00. Nim się jednak zebraliśmy zrobiła się siódma. Poszliśmy na nabrzeże, by poszukać jakiejś wypożyczalni łódek. W pierwszej okazało się, że właściciel wypłynął o 6 z turystami na wycieczkę, podobnie w drugiej. Dopiero w restauracji El Muelicillo, w której poprzedniego dnia jedliśmy kolację, dogadaliśmy się w sprawie wypożyczenia łódki. Za cztery godziny (które nam w zupełności wystarczały) zapłaciliśmy 5000 kolonów.
Początki pływania łódką okazały się trudne. Obok miasteczka występują dość silne prądy, a do tego zwyczajnie trzeba się nauczyć wiosłować, by łódka płynęła w odpowiednią stronę. Było to tym bardziej trudne, że początkowy odcinek trzeba przepłynąć pod prąd. Skutek naszych działań był taki, że po półgodzinnym wiosłowaniu byliśmy w tym samym miejscu, z którego wypłynęliśmy. Jakoś udało nam się dotrzeć do nabrzeża przy parku narodowym, gdzie trzeba wyjść z łódki, by kupić bilety. Ja zostałem w łódce, a Małgosia pobiegła po bilety (10 dolarów od osoby dorosłej i jeden dolar za dziecko). Po drodze minęły nas z łatwością dwie łódki z miejscowymi przewodnikami. Obserwowaliśmy, jaką technikę wiosłowania stosują, i z minuty na minutę wychodziło nam to coraz lepiej. Wkrótce udało nam się osiągnąć pewną biegłość we wiosłowaniu.
Wody wokół Tortugero to tak jakby mniejsza wersja Amazonii. Pływa się wzdłuż brzegów rzeki porośniętych tropikalną dżunglą. Wypatrzenie zwierząt w tej plątaninie jest trudne. Najłatwiej zobaczyć ptaki wodne, zwierzęta w głębi lasu są dobrze zamaskowane, podobnie jak to, co jest w wodzie. Raz o mało co nie uderzyłem aligatora w głowę wiosłem. Dopiero w ostatniej chwili dostrzegłem, co znajduje się tuż obok naszej łódki. Nie zobaczyliśmy żółwi ani tukanów, nad czym bolejemy. Ogólnie wycieczka była całkiem ciekawa, choć niewiele obrazków udało nam się uwiecznić na fotografiach. A to obiektyw był założony nie ten, a to karta zrobiła się pełna, a to jakaś turystyczna łódka wypłoszyła nam zwierzynę.
![]() | |
|
![]() | |
|
![]() | |
|
![]() | |
|
![]() | |
|
Wróciliśmy do miasteczka. W punkcie obok przystani dowiedziałem się o cenę przejazdu do Moin, Nie chciało nam się wracać do San Jose tą samą drogą, więc wymyśliłem sobie, że spędzimy kilka dodatkowych dni na wybrzeżu karaibskim, zanim podążymy do centrum Kostaryki. Przejazd był kosztowny (30 dolarów od osoby), ale doszedłem do wniosku, że od czasu do czasu można sobie przecież pozwolić na taki wydatek.
W celu potwierdzenia możliwości przejazdu pan sprzedający bilety próbował dodzwonić się do kapitana, co okazało się niełatwe. Wobec tego poszliśmy coś zjeść. Kupiliśmy sobie krewetki, bo przecież byliśmy nad morzem (o dziwo, były).
Gdy kończyliśmy posiłek, przyszedł pan sprzedający bilety na statek i powiedział, że udało mu się dodzwonić do kapitana i kapitan prosi, żebyśmy byli na nabrzeżu o 9:45 następnego ranka. Zapłaciłem i odebrałem pokwitowanie.
![]() | |
|
Następnie udaliśmy się do bramy parku narodowego, by przejść przez krótki lądowy szlak turystyczny. Zgodnie z ostrzeżeniami wypożyczyliśmy w punkcie znajdującym się przed bramą parku gumowce (za jednego dolara od pary). Okazało się to zupełnie zbyteczne. Szlak można przejść bez wysiłku choćby w adidasach. Po drodze nie dostrzegliśmy jakichś szczególnie interesujących widoków. Na początku szlaku kilka małp, jakiś ptak, duże pająki. Na plaży wykopane zaschnięte jaja żółwi. I właściwie to tyle.
![]() | |
|
Spotkaliśmy po drodze parę Francuzów, z którymi poprzedniego dnia siedzieliśmy w „sodzie” w Cariari, a ponownie zobaczyliśmy ich, kiedy pływaliśmy rano po rzece w kanoe. Zapytaliśmy ich o plany, zastanawiając się, czy ich spotkamy na łodzi do Moin, ale okazało się, że wracają do San Jose.
![]() | |
|
Wieczorem zapłaciłem pani opiekującej się kabinami za pobyt. Pobierając opłatę, mimochodem wskazała mi siedzącą na drzewie nad naszym domkiem wielką iguanę. Naprawdę trzeba mieć oko, by wypatrzeć zielone w zieleni.
Poszliśmy wieczorem na ostatnią przechadzkę po Tortugero. Zatrzymaliśmy się w znajdującej się w pobliżu przystani lodziarni. Zamówiliśmy sobie w niej znakomite szejki. Gdy wrócimy do Polski, będzie nam z pewnością brakować sporządzanych na bazie świeżych owoców z dodatkiem wody lub mleka napojów orzeźwiających, a także szejków z Tortugero.
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 Następna strona