Rano poszliśmy zjeść śniadanie, które było wliczone w cenę noclegu. Było tradycyjne, czyli składało się z jajecznicy i fasoli. I całkiem smaczne, zwłaszcza że towarzystwo mieliśmy niezłe. Składało się z dwóch starszych wiekiem Kanadyjek, które mieszkały na stałe w Kostaryce i wybrały się do Nikaragui na wycieczkę, oraz młodej Niemki. Rozmawialiśmy o różnych aspektach podróżowania.
![]() | |
|
Po śniadaniu poszliśmy na plażę. Przekonaliśmy się w ten sposób, jak duża jest różnica między odpływem a przypływem. Był właśnie odpływ i szeroka wczoraj wieczorem plaża była jeszcze znacznie, znacznie szersza. Siedząc na leżakach przy stoliku przed plażową restauracją popijaliśmy chłodne napoje. Ceny w Nikaragui są na tyle niskie, że nawet w tak turystycznym niewątpliwie miejscu nie wspinają się na poziom absurdu. Zwłaszcza że plaża w San Juan del Sur wcale nie jest zatłoczona. Jest wręcz zadziwiająco pusta. Psuje ją nieco to, że jest to plaża miejska, więc zamiast palm otaczają ją od strony lądu domki, w których znajdują się lokale gastronomiczne. Nie jest to dla nas jednak duży problem. Co prawda, w mieście jest mnóstwo biur turystycznych, w których za niewielką opłatą, zazwyczaj oscylującą w granicach 10 dolarów można kupić wycieczkę do jednej z bardziej odludnych plaż, ale jakoś nie skorzystaliśmy z tej możliwości. Plaża miejska w zupełności nam wystarczała.
Rozglądałem się na witrynach dość licznych agencji turystycznych za wycieczkami w celu obserwowaniu żółwi składających jaja, ale ogłoszenia pojawiały się rzadko. Ponieważ była prawie połowa lutego, a zgodnie z informacją w przewodniku w lutym kończył się sezon składania jaj, doszedłem do wniosku, że prawdopodobnie żółwi jest już tak mało, że firmy przestały organizować wycieczki.
Gdy zbliżyła się pora obiadu, poszliśmy na miejscowy targ na zakupy. Kupiliśmy kilka miejscowych specjałów, w tym przede wszystkim nasiona jicaro, z których wyrabia się w Nikaragui pyszny napój. Zjedliśmy tam, gdzie wczoraj, niedrogi obiad.
Po obiedzie poszedłem z Andrzejkiem znowu na plażę. Małgosia wolała zostać w hotelu. Umówiliśmy się, że przyjdzie o zachodzie słońca, czyli za kwadrans 17.
Tak więc siedzieliśmy znowu przez kilka godzin na plaży, tzn. ja siedziałem, a Andrzejek bawił się na brzegu morza.
![]() | |
|
Wieczorem przed powrotem do hotelu znowu poszliśmy na pyszne szejki w lodziarni Eskimo.
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 Następna strona