Altagracia-San Juan del Sur, 11.02.2013

Wstaliśmy z łóżek około 7. Dokuczały nam zakwasy. Zjedliśmy śniadanie, spakowaliśmy się i o 9:00 wyruszyliśmy autobusem do Moyogalpy na drugim krańcu wyspy. Na przystanku spotkaliśmy znajomą parkę Czechów. Podróż kosztowała 13 kordób od osoby i trwała godzinę i 20 minut. Autobus kończy bieg na przystani w Moyogalpie. Za 50 kordób od osoby kupiliśmy bilety na prom. Prom nosił dumne imię komendanta Che, którego podobizna zdobiła nadbudówkę.

Prom był mniejszy niż statek, którym wcześniej płynęliśmy, dlatego pewnie dość na nim bujało. Podróż trwała godzinę z kwadransem i w końcu wylądowaliśmy po drugiej stronie Lago de Nicaragua – w porcie San Jorge.

Wchodzimy na prom im. komendanta Che
Wchodzimy na prom im. komendanta Che
Widok z morza na wulkan Concepcion
Widok z promu na wulkan Concepcion

Planowałem stamtąd dostać się taksówką do Rivas, a stamtąd dojechać do San Juan del Sur nad Pacyfikiem. Jednak na przystani podszedł do mnie taksówkarz i zaproponował, że za 20 dolarów może nas zawieść od razu do San Juan del Sur. Tak, wiem, to niezupełnie po globtrotersku, ale zdecydowałem się skorzystać z tej opcji. Te zakwasy.

Kazałem zawieźć taksówkarzowi nas do zachwalanego w przewodniku miejsca o nazwie Secret Cove Inn. Miejsce jest prowadzone przez anglojęzycznych właścicieli. Pokoje są niedrogie (28 dolarów ze śniadaniem) i całkiem przyjemne. Nie ma własnej łazienki, ale jedna łazienka przypada na dwa pokoje.

Najpierw poszliśmy poszukać butów dla Andrzejka. Oczywiście mieliśmy dla niego buty trekkingowe, ale sandałki do chodzenia po mieście czy plaży całkiem już się mu rozpadły. Niestety, okazało się, że kupienie takich butów jest niemożliwe. W sklepikach w miasteczku było tylko całe mnóstwo klapek i sandałki dla bardzo małych dzieci, a poza tym same butiki. Do tego roiło się od „gringosów”. Odwiedziliśmy supermarket Pali, ale okazał się uboższą wersją polskiego dyskontu. Tani obiad (trochę ponad 200 kordób za trzy porcje z napojami) zjedliśmy na miejscowym targu.

Nikaraguański autobus - dzieło sztuki
Nikaraguański autobus - dzieło sztuki

Po południu poszliśmy na plażę. Leżaki można znaleźć obok restauracji i nie trzeba za nie płacić. Plaża nie jest nadzwyczajna, ale nie jest też brzydka. Woda jest dość ciepła, fale nie są duże, czyli idealne miejsce dla rodzin.

Wieczorem wracając z plaży zjedliśmy pyszne lodowe szejki w znajdującej się przy plaży lodziarni.


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 Następna strona