Ban Phae, 20.02.2014

Nastawiłem sobie budzik na 7:30, by możliwie wcześnie wyruszyć na plażę. Gdy wyjrzałem jednak rankiem za okno, dostrzegłem, że niebo zasnuły chmury i pada deszcz. Dość kiepsko to wyglądało w miejscu, które cieszyło się opinią najbardziej słonecznego w Tajlandii. No cóż, plan wyjazdu na wyspę stał się nieaktualny. Zamiast tego leżeliśmy długo w łóżku, a potem zszedłem na dół i zapłaciłem za kolejną noc w naszym hotelu. Łaziliśmy sobie cały ranek po miasteczku. Śniadanie zjedliśmy na targowisku, które było opustoszałe, tym razem z powodu wczesnej pory.

Port w Ban Phae
Port w Ban Phae

Potem poszliśmy zjeść lodowe frappe w znajdującym się obok hotelu coktail-barze. Nie chodziło nam w sumie aż tak bardzo o te całe frappe, ale o bezprzewodowy internet, którym ten lokal dysponował. W hotelu Diamond internetu nie było, a mieliśmy nadzieję, że sygnał będzie na tyle dobry, że uda nam się wychwycić go w naszym pokoju. Plan udał się tylko częściowo – natężenie sygnału było tak słabe, że tylko mój netbook był w stanie go wykorzystać, a i to tylko w niektórych punktach pokoju.

Po południu poszliśmy na targ. Targowisko tym razem było ogromne i pełne stoisk ze wszystkim, co tylko możliwe. Jak różni się urlop nad tajlandzkim morzem od urlopu nad Bałtykiem, gdy pogoda nie dopisuje, można się przekonać w takich właśnie chwilach. Nad Bałtykiem moglibyśmy sobie w najlepszym razie pograć w piłkarzyki, tu zaś mogliśmy oglądać żółwie w wielkich beczkach, wijące się węgorzowate ryby w wiadrach i kosze pełne żab – a prócz tego ogromną ilość nieznacznie mniej egzotycznego jedzenia. Smocze owoce już niekiedy pojawiają się w naszych sklepach, choć brak im tego cudownie świeżego smaku, którym mogą się poszczycić te owoce, gdy są jako dojrzałe zrywane z drzewa. Ale salaki czy longany zwane „smoczymi oczami” można nadal kupić tylko tutaj.

Na koniec kupiliśmy mnóstwo jedzenia i zjedliśmy je przy stoliku ustawionym obok ulicy.

Wieczorem napisaliśmy kartki i wybraliśmy się po znaczki do sklepu sieci 7/11 (20 bahtów za znaczek). Skrzynka pocztowa znajdowała się tuż przed naszym hotelem.

Małgosia wybrała się na koniec dnia na masaż tajski. Przyjemność ta kosztuje 200 bahtów za godzinę i jest nie tyle przyjemnością, co raczej wyrafinowaną torturą, dość podobno korzystną dla zdrowia.


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 Następna strona