Rano po wyjściu z hotelu oddałem ubrania do znajdującej się praktycznie po drugiej stronie ulicy pralni. Usługa ta kosztowała 2 dolary za kilogram, a więc sporo więcej niż płaciliśmy w Siem Reap, ale i tak było to dużo taniej niż chcieli od nas w hotelu. Pranie odebrać miałem po południu. Po zjedzeniu śniadaniowych zupek na targu centralnym pojechaliśmy tuk-tukiem do Pałacu Królewskiego. Po drodze minęliśmy zbierającą się demonstrację. Na miejscu okazało się, że pałac jest otoczony kordonem policjantów z formacji, która mi, wychowankowi stanu wojennego, skojarzyła się z ZOMO. Nici ze zwiedzania pałacu!
Razem z nami próbowała dostać się do pałacu para Francuzów z dziećmi. Od ich przewodnika dowiedzieliśmy się, że możliwe, że pałac zostanie otwarty po 14. W związku z tym musieliśmy zmienić kolejność zwiedzania.
Nieopodal pałacu znajduje się Muzeum Narodowe i tam skierowaliśmy swoje kroki. Wstęp kosztuje 5 dolarów od osoby i – niestety – musieliśmy zapłacić także za Andrzeja. W zamian za to możemy obejrzeć stała ekspozycję hinduistycznych i buddyjskich rzeźb z całego obszaru Kambodży, a także czasowe ekspozycje. W naszym przypadku była to ekspozycja z rzeźbami Buddy i druga z tradycyjnymi tkaninami.
![]() | |
|
Kolejnym tuk-tukiem dotarliśmy do muzeum Tuol Sleng. Za wstęp płaci się 1 dolara. To wyjątkowo przygnębiające miejsce. Ogląda się je w podobny sposób jak hitlerowskie obozy zagłady. Możemy zobaczyć żelazne łóżka, cele, narzędzia tortur, obrazy przedstawiające sceny tortur i egzekucji, a także mnóstwo zdjęć, w tym malutkich dzieci. Krwawy reżim Pol Pota rozprawiał się z każdym wrogiem i całą jego rodziną, łącznie z dziećmi w wieku niemowlęcym, a wrogie było nawet posiadanie wykształcenia. Czerwoni Khmerzy nie pytali o dyplomy, wystarczyły okulary na nosie lub donos szpicla. Przyznanie się do winy wymuszano torturami.
![]() | |
|
![]() | |
|
![]() | |
|
Andrzejek był bardzo poruszony i prosił nas, byśmy jak najszybciej zakończyli zwiedzanie tego miejsca, bo jest mu bardzo smutno.
Zadziwia to, że sprawcy tych zbrodni do dziś nie zostali ukarani. Mieli i mają do dziś potężnych sprzymierzeńców. W swoim czasie chronili ich i dozbrajali na przykład Amerykanie, widząc w nich przeciwwagę dla wrogiego Wietnamu. Nie pierwszy to raz, gdy obrońcy demokracji i wolności obywatelskich, sponsorują okrutnych zbrodniarzy.
![]() | |
|
Następnie kazaliśmy się zawieźć do Wat Phnom. Obok tej położonej na wzgórzu świątyni znaleźliśmy kawiarnię, w której zjedliśmy obiad. Teoretycznie do świątyni obowiązują bilety wstępu, ale weszliśmy do niej bocznym wejściem i nikt nas o bilet nie pytał. Świątynia nie jest szczególnie interesująca. Raczej dość osobliwa. Szczególne wrażenie robi znajdująca się po północnej stronie kapliczka z bóstwami taoistycznymi. Z jednej strony jest to dowód wpływu Chińczyków na Kambodżę, z drugiej zaś strony wężyki z kolorowych diod LED wokół bóstw sprawiały raczej jarmarczne wrażenie.
Poszliśmy na chwilę z Andrzejkiem na znajdujący się w pobliżu plac zabaw, po czym pojechaliśmy znowu do Pałacu Królewskiego, bo minęła już 14.
Okazało się, że pałac jest otwarty i niestety dość sporo jest w nim już zwiedzających. Można się domyślać, że ci, którzy nie weszli rano, spotkali się z tymi, którzy mieli zamiar przyjść po południu, i stąd wziął się ten tłum.
![]() | |
|
Za bilety zapłaciłem 6,5 dolara od osoby, przy czym kasjerka z jakiegoś powodu nie policzyła nam za Andrzejka, mimo że zgodnie z cennikiem darmowy wstęp przysługiwał tylko dzieciom do 6 roku życia.
![]() | |
|
![]() | |
|
![]() | |
|
Pałac jest ładny, podobnie jak znajdująca się obok Srebrna Pagoda, ale obie te budowle są tylko bladym odbiciem analogicznego kompleksu królewskiego pałacu i świątyni w Bangkoku. Andrzejek był już tym całodziennym zwiedzaniem bardzo zmęczony. Pojechaliśmy jeszcze do znajdującego się w pobliżu naszego hotelu domu towarowego Sorya, gdzie zrobiliśmy drobne zakupy. Wracając do hotelu, wpadliśmy na dworzec autobusowy i kupiliśmy bilety na następny dzień do Kompong Chhnang na 8:30 za 6 dolarów od osoby.
Wieczorem wyszedłem jeszcze tylko na chwilę, by odebrać nasze ubrania z pralni.
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 Następna strona