Tbilisi-Wrocław 23.09.2007

Podróż na lotnisko i odlot odbyły się bez żadnych komplikacji. Prosiaczek – rzecz jasna – cały czas przysypiał, a w samolocie całkiem usnął, co pozwoliło nam również trochę podrzemać podczas podróży.

Wylądowaliśmy w Monachium około 6 miejscowego czasu i mieliśmy jeszcze ponad 3 godziny do naszego samolotu (samolot miał odlecieć planowo o 9:30). Przechodząc przez bramkę bezpieczeństwa dla osób przesiadających się na inne samoloty mogliśmy obserwować, jak bezlitośnie rekwirowano niektórym turystom zakupione w sklepie bezcłowym w Tbilisi wina i alkohole, mimo że były w zapieczętowanych foliowych woreczkach. My na szczęście wiedzieliśmy, że zgodnie z europejskimi wymogami bezpieczeństwa takie zakupy zrobione na pozaeuropejskich lotniskach są podczas przesiadek konfiskowane.

Ponieważ mieliśmy dużo czasu do następnego lotu, pytaliśmy obsługi, czy są jakieś place zabaw dla dzieci na lotnisku, ale okazało się, że plac obok restauracji Burger King jest zamknięty. Restauracja zaś miała zostać otwarta dopiero za dwie godziny. Musieliśmy wyjść przez bramki (tj. przejść przez kontrolę paszportową), ale o tej porze nie było żadnych kolejek, więc była to czysta formalność.

Na szczęście udało nam się znaleźć jeszcze jeden placyk zabaw, składający się głównie z płatnych karuzel, samochodzików bujanych i tego rodzaju urządzeń, z których nie mieliśmy zamiaru korzystać (za 1 euro? – bez sensu). Na szczęście był tam również komputer z dotykowym ekranem, który umożliwiał grę na instrumentach lub malowanie. Zwłaszcza malowanie na ekranie bardzo się Prosiaczkowi spodobało.

Ostatni etap podróży spędziliśmy w samolocie PLL LOT, tak więc na koniec mogliśmy poczytać polskie gazety.

Wrocław przywitał nas nienajgorszą jak na polską jesień pogodą. I w ten sposób skończyła się nasza kolejna podróż.

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 Następna strona