Poranek powitał nas wspaniałą pogodą. Świeciło piękne słońce i było bardzo gorąco. Jednak będzie plażowanie! Głupio byłoby być nad Morzem Czarnym i się w nim nie wykąpać. Już nam się niestety coś takiego zdarzyło podczas naszej podróży po Chinach, gdy kilka deszczowych dni, które miały miejsce w czasie naszego pobytu, spędziliśmy akurat nad morzem – w Szanhaiguan.
Najpierw jednak oddaliśmy do naprawy sandałki Małgosi (zakładów szewskich jest tu bardzo wiele, zwłaszcza na bazarze). Zjedliśmy następnie śniadanie. Na śniadanie poszliśmy zjeść adżarskie chaczapuri. Adżarskie chaczapuri różni się zdecydowanie od tego, co pod tą nazwą spotyka się w innych częściach Gruzji. Ciasto jest drożdżowe, a do środka oprócz sera ładuje się jajko i masło. Trudno to nazwać jedzeniem dietetycznym, ale jest całkiem smaczne.
Po śniadaniu poszliśmy pieszo do oceanarium. Znajduje się ono dość daleko na południe od centrum Batumi. Wcześniej jest spory park z jakimiś kolejkami dla dzieci i zjeżdżalniami. Kolejki były jednak nieczynne, a ze zjeżdżalni też nie bardzo dało się korzystać, bo po deszczu w żwirze na dole pod zjeżdżalniami zrobiły się spore kałuże. Na środku parku jest zaś całkiem spora sadzawka.
Za parkiem znajdował się teren, na którym kiedyś ma powstać delfinarium. Obok niego jest zaś oceanarium, niegdyś znany ośrodek badań nad życiem stworzeń morskich (wstęp: 2 lari od osoby). Dziś jest to przyjemne miejsce, aczkolwiek mówiąc szczerze, niezbyt mnie zachwyciło. Ryby są ładne i kolorowe, ale takie akwaria są i w zoo we Wrocławiu. Spośród tego typu obiektów najbardziej zapadło mi w pamięć pewne miejsce na Lagkawi w Malezji.
Po wizycie w oceanarium poszliśmy nad morze. Wybrednie znaleźliśmy odludne miejsce i zaczęliśmy plażowanie. Prawdę mówiąc, jeszcze nam się dotąd nie zdarzyło plażować na kamienistej plaży. Wszędzie, gdzie byliśmy wcześniej nad morzem, mieliśmy do czynienia z plażami piaszczystymi. Dlatego mieliśmy pewne obawy, jak to będzie. Na szczęście nie było źle. Na kamieniach leżało się całkiem nieźle. Nie można było, co prawda, budować zamków z piasku, ale można było stawiać z kamyków jakieś domki i inne konstrukcje.
Najgorsze było chyba wchodzenie do wody, bo kamienie nieprzyjemnie wbijały się w stopy. Dało się wytrzymać, bo kamienie nie były na szczęście ostre, ale z pewnością lepiej jechać do Batumi z butami plażowymi lub zaopatrzyć się w takie buty na jednym z licznych straganów.
Fale były dość duże, więc bawiliśmy się głównie przy brzegu. Andrzejek bardzo się cieszył z tych fal, ale bał się ich zarazem i mocno się w nas wczepiał, bo myślał, że porwie go woda.
W ten sposób spędziliśmy kilka godzin na przyjemnej plaży.
![]() | |
|
Wracając, wstąpiliśmy na położony obok nadbrzeżnego bulwaru placyk zabaw. Andrzejek miał przez jakiś czas zapewnioną rozrywkę. W Batumi takich placyków jest całe mnóstwo, jest to miejsce pod tym względem bardzo przyjazne dla osób mających zamiar spędzić nad morzem urlop z dzieckiem.
Po południu poszliśmy coś zjeść do znanej nam już restauracyjki. Tym razem na dole trwało jakieś przyjęcie, więc zostaliśmy zaproszeni na balkon na piętrze. Przyjemnie się tam siedziało obserwując ludzi przechadzających się po placu na dole. Ku naszemu zadowoleniu Andrzejek poszedł spać, dzięki czemu mogliśmy spokojnie zjeść posiłek.
Wracając do hotelu powiedzieliśmy właścicielce, że chcielibyśmy wyjechać we wtorek wieczorem. Powiedziała, że będziemy musieli zapłacić za cały dodatkowy dzień, co oczywiście jest bardzo marnym pomysłem – i tak płaciliśmy bardzo dużo za pokój. Trzeba będzie wynieść się z tego hotelu we wtorek rano. Znajdziemy sobie pokoik w jakimś tanim hotelu i jakoś dociągniemy do wieczora.
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 Następna strona