Samolot do Pragi miał odlecieć z Warszawy o 18:50.
Do Warszawy zdecydowaliśmy się pojechać z Wrocławia pociągiem TLK przez Łódź, gdyż godzina przyjazdu wydawała się odpowiednia, by zjeść jeszcze w Warszawie obiad i spokojnie przygotować bagaże na lotnisku. Zaraz na początku drogi zauważyliśmy, że pociąg jedzie nietypową trasą przez Krotoszyn, a konduktor potwierdził, że trwa remont torowiska i pociąg będzie miał przeszło godzinne opóźnienie. Ponoć zostało ono uwzględnione nawet w rozkładzie jazdy. Szkoda tylko, że na stronie internetowej z rozkładami jazdy PKP żadna zmiana rozkładu jazdy nie została uwidoczniona.
Wysiedliśmy na stacji Warszawa Zachodnia i zjedliśmy szybki obiad w pobliskim wietnamskim barze. Niegdyś często gościłem w nim, gdy pracowałem w Warszawie. Nic się w nim prawie nie zmieniło, prócz tego, że w jadłospisie pojawiło się kilka nowych polskich dań. Niełatwo jest przyzwyczaić tradycyjnie jedzących Polaków do azjatyckich nowinek – i to, mimo że znaczna część azjatyckich dań serwowanych w Polsce i tak jest dostosowana do polskich gustów kulinarnych, z lekka tylko wzorując się na pierwowzorze.
Na lotnisko pojechaliśmy taksówką. Jak zwykle zapakowaliśmy nasze plecaki w worki ochronne. Kiedyś stosowałem worki Campusa, ale okazały się – delikatnie mówiąc – mało odporne na uszkodzenia mechaniczne, nie spełniały więc swojej podstawowej funkcji. Wymieniliśmy w ramach gwarancji worki na nowe u producenta, te jednak okazały się tak samo kiepskie jak poprzednie, a więc zażądaliśmy zwrotu gotówki. Producent oddał nam bez protestów pieniążki, a ja w sklepie militarnym kupiłem porządne, choć niestety dość ciężkie wojskowe worki transportowe. Zapakowaliśmy w nie plecaki i wówczas okazało się, że mój plecak przekracza 23-kilogramowy limit bagażu wyznaczony przez przewoźnika. Czeskie linie lotnicze nie zezwalają niestety na sumowanie wagi bagażu, ale na szczęście okazało się, że problem da się szybko rozwiązać przez odtroczenie od mojego plecaka namiotu i wrzucenie go do torby z plecakiem Małgosi, który z kolei był sporo lżejszy niż 23 kilogramy.
Lot był krótki i w związku z tym do jedzenia dostaliśmy tylko lekką przekąskę.
Przejście z jednego do drugiego samolotu na lotnisku w Pradze przebiegło bez problemów. Lotnisko w Pradze należy pochwalić za to, że są na nim ładne place zabaw dla dzieci w strefie transferów. Prawdę mówiąc, wcześniej nie spotkaliśmy lotniska z takimi miłymi dla rodziców i ich pociech udogodnieniami.
Lot do Erewania także przebiegł bez zakłóceń. Dostaliśmy całkiem smaczny obiad. Andrzejek otrzymał przy tym dziecięcy zestaw obiadowy.
Większość podróżnych na pokładzie stanowili Ormianie, bardzo często całe rodziny z dziećmi.
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 Następna strona