W krainie fasoli i czekolady - 18.10.2008 - 1.11.2008

Wspomnienia z podróży do Meksyku spisane przez Pawła Ziębę

Dlaczego tym razem Meksyk? Powód był prozaiczny: z powodu pewnych komplikacji u mnie w pracy dopiero tydzień przed początkiem mojego urlopu wiedziałem na pewno, że nikt nie będzie próbował go odwołać. Niestety, życie jest trudne, a na ówczesnym etapie mojej kariery zawodowej musiałem wyjątkowo dogłębnie analizować oczekiwania co do mojej osoby. W efekcie z kierunków, na które były dostępne bilety lotnicze po w miarę rozsądnych cenach, a przy tym umożliwiałyby nam podróż bez konieczności wyrabiania wiz (jeden z wielu niedostatków mieszkania poza Warszawą), pozostał tylko Meksyk. Nie oznacza to, że bilety były szczególnie tanie. Za podróż z Londynu do miasta Meksyku przez Toronto w Kanadzie zapłaciliśmy 6700 złotych , a za podróż w dwie strony tanimi liniami z Wrocławia do Londynu – trochę ponad 1000. Były to zatem jak na razie najdroższe nasze bilety, odkąd wakacje spędzamy, kupując bilety lotnicze do odległych krajów i samodzielnie organizując sobie wyjazd. Niestety, taka jest wada podejmowania decyzji o wyjazdach w ostatniej chwili. W przeciwieństwie do wczasów w popularnych śródziemnomorskich kurortach kupowanych w biurach podróży – w przypadku biletów lotniczych obowiązuje generalnie zasada (od której wszelako bywają wyjątki), że im później, tym drożej.

Bilety na trasę z Londynu do Meksyku sprzedała nam firma British Midland (w skrócie BMI), a kupiłem je w Internecie na stronie http://www.a1r.pl. Co ciekawe, w ogóle nie mieliśmy lecieć samolotem tej linii. Lot obsługiwał w ramach porozumienia między zaprzyjaźnionymi liniami lotniczymi całkiem inny przewoźnik – kanadyjskie linie Air Canada.

Z biletami mieliśmy pewien problem. Dwa dni przed wyjazdem dostałem list elektroniczny od pośrednika, u którego kupiłem bilety, że BMI anulowało częściowo naszą rezerwację i nie mieliśmy potwierdzonych miejsc na odcinek lotu powrotnego z miasta Meksyku do Toronto  – w związku z czym dobrze by było, gdybyśmy na lotnisku w Meksyku zjawili się nieco wcześniej, by wyjaśnić problem. Co prawda, pośrednik informował nas, że skoro problem wynikł z winy linii BMI, to w przypadku braku miejsc linia musi nam zapewnić jakąś możliwość powrotu, ale zważywszy, że mieliśmy wykupiony już lot powrotny liniami Ryanair do Wrocławia, musieliśmy dolecieć do Londynu na tyle wcześnie, by zdążyć dotrzeć o odpowiedniej porze na lotnisko Stansted.

Do wyjazdów do krajów latynoamerykańskich przygotowywałem się już od dawna. Nauczyłem się nawet z samouczków trochę hiszpańskiego. Mój hiszpański jest kiepski, ale i tak okazał się bardzo pomocny.

Podczas planowania podróży i w samym Meksyku korzystałem z polskiego przewodnika po Meksyku wydawnictwa Pascal, ale tuż przed wyjazdem, by mieć bardziej aktualne dane, kupiłem najnowsze wydanie przewodnika Footprint po Meksyku i Ameryce Środkowej. Muszę jednak przyznać, że ze względu na zawartość merytoryczną i aktualność przewodnik Pascala jest całkiem wystarczający, a nawet lepszy niż Footprint. Kupiłem sobie też przewodnik Pascala po Londynie. Przewodnika po Toronto nie kupowałem, bo stwierdziłem, że to bez sensu, biorąc pod uwagę nasz kilkugodzinny pobyt i niewielkie prawdopodobieństwo, że w najbliższych latach znowu odwiedzimy to miasto. Natomiast podstawowe informacje o Toronto znalazłem przed wyjazdem w Internecie.

Do Londynu mieliśmy lecieć w sobotę 18.10, a następnego dnia wcześnie rano mieliśmy lecieć do Mexico City. Celowo wybrałem taki wariant podróży z noclegiem w stolicy Anglii. Z jednej strony nigdy nie byliśmy dotąd w Londynie, a chcieliśmy obejrzeć sobie nieco chociaż kilka sztandarowych zabytków tego miasta. Z drugiej zaś strony – jak wiadomo – tanie linie charakteryzują się dość niskimi cenami biletów, ale bez gwarancji, że w ogóle dokądś się doleci. W razie odwołania lotu firma zwraca co najwyżej koszt biletu. Podczas naszego wyjazdu do Tajlandii w ubiegłym roku mieliśmy lot z Frankfurtu, a do Frankfurtu lecieliśmy z Wrocławia tanimi liniami tego samego dnia. Im bliżej było dnia odlotu, tym bardziej rósł we mnie wewnętrzny niepokój, że odwołają mi lot. Wszystko skończyło się szczęśliwie, ale przysiągłem sobie, że odtąd w podobnym przypadku będę kupował lot na poprzedni dzień i nocował w mieście, w którym przyjdzie mi się przesiadać.

Mieliśmy wylądować na lotnisku Luton i w firmie Easybus kupiłem przez Internet bilet na autobus – wyszło mi, że w ten sposób zaoszczędzimy kilka funtów. Kupując bilet, należy wybrać określoną godzinę, ale zarazem wpisuje się numer lotu. W razie opóźnienia lotu firma zapewnia, że możliwy będzie przejazd innym autobusem.

Ze względu na wysokie ceny noclegów w Londynie uważnie wyszukiwałem przez Internet hotele, w których ceny nie były wygórowane i które znajdowały się niezbyt daleko od lotniska Heathrow. Poszukiwania doprowadziły mnie do hotelu Jurys Inn, położonego zaledwie jedną stację metra od Heathrow i ze stosunkowo niewygórowaną ceną pokoju dwuosobowego – 45 funtów. Był to jedyny nocleg, który zarezerwowałem przez Internet.

Przesiadkę w drodze z Londynu do Meksyku mieliśmy mieć w Toronto w Kanadzie. Do Toronto mieliśmy dotrzeć około południa, a wylot był prawie o 20. Oznaczało to, że mieliśmy całkiem sporo czasu na zwiedzenie Toronto. Było to możliwe dzięki niedawnemu zniesieniu wiz do Kanady dla Polaków. Niestety, rozwiązanie to przestanie działać 1 stycznia 2009. Wizy dla Polaków nadal będą formalnie zniesione, ale tylko wówczas, gdy będzie się posiadało paszport biometryczny. W przeciwnym razie wiza będzie konieczna. Co prawda, od 2006 roku władze polskie wydają paszporty biometryczne, ale nadal w obiegu jest dużo paszportów starego typu. Poza tym zrobienie odpowiedniego zdjęcia do paszportu biometrycznego małemu dziecku jest praktycznie niemożliwe, no chyba że ktoś ma dużo cierpliwości i znajomego fotografa, względnie jest szczęśliwcem, któremu trafiło się dziecko apatyczne. Niedawno próbowaliśmy zrobić zdjęcie do paszportu biometrycznego Andrzejkowi i po półgodzinnych walkach w zakładzie fotograficznym daliśmy sobie spokój. Nasze władze pozwalają wyrabiać małym dzieciom paszporty bez cech biometrycznych, ale władze kanadyjskie nie robią wyjątków – z takim paszportem nie można wjechać do Kanady bez ważnej wizy.

Samolot miał wylądować w Mexico City około północy. Ostatnio podczas naszych wyjazdów Małgosia starała się w miarę możliwości poznać kuchnię krajów, w których przebywaliśmy. W Meksyku bez kłopotów odnalazłem wiele szkół gotowania oferujących krótkie jednodniowe kursy. Wśród nich była również szkoła „Seasons of My Heart” (http://www.seasonsofmyheart.com/ ) prowadzona przez Susanę Trilling znaną podobno w USA autorkę programów kulinarnych i autorkę książek o kuchni stanu Oaxaca. Szkoła mieściła się na ranczu w pobliżu miasta Oaxaca, a kurs miał się odbyć w środę 22.10. Wstępnie ustaliłem wymieniając listy elektroniczne z Peg, asystentką Susany, warunki uczestnictwa (75 USD, można zapłacić w peso na miejscu) oraz miejsce, z którego Małgosia miała być zabrana przez kierowcę (jeden z hoteli w centrum miasta).

To, że zgodnie z przewodnikami w okolicach miasta Oaxaca miało znajdować się kilka ciekawych stanowisk archeologicznych, przesądziło o decyzji, że to właśnie miasto będzie pierwszym punktem naszego pobytu. Tak więc chcieliśmy możliwie wcześnie w poniedziałek, po odespaniu trudów podróży, wyruszyć z miasta Meksyku do Oaxaki. Z tego też powodu z góry założyliśmy sobie, że po przylocie zanocujemy w hotelu Faja de Oro w pobliżu wschodniego dworca autobusowego (dworzec TAPO), a w poniedziałek w miarę wcześnie rano pojedziemy do Oaxaki.

Plan dalszej podróży na razie nie był wykrystalizowany. Ze względu na porę huraganową zdecydowaliśmy darować sobie wybrzeże karaibskie, a w centrum kraju te miejsca, w których można się było spodziewać chłodów i deszczy (w ten sposób odpadła na przykład Puebla). Do sprawdzania pogody, w tym przeglądania danych historycznych, niezastąpiony jest Internet.

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 Następna strona