Następnego dnia wpół do ósmej poszliśmy zjeść śniadanie. Małgosia miała wielką ochotę na bagietki. Obeszliśmy kawał miasta, nim znaleźliśmy jakiś punkt z bagietkami, niezbyt zresztą odległy od naszego hotelu. Posiłek spożyliśmy przy stole ustawionym w hotelowym korytarzu przed naszym pokojem.
Zeszliśmy przed hotel i spotkaliśmy tam pozostałych uczestników naszej wycieczki: parę Francuzów i dwie młode Niemki.
Z Andrzejkiem było nas siedmioro. Szóstka weszła do samochodu naszego przewodnika (ja siedziałem na przednim siedzeniu pasażera razem z Andrzejkiem), ale siódma osoba musiała jechać na motocyklu.
Na szczęście niewygodna podróż nie trwała długo. Po 20 minutach wjechaliśmy do wioski przed Sen Monorom. Kierowca zostawił samochód na zakręcie szutrowej drogi i poszliśmy w dół doliny przez zagajniki drzew owocowych.
W pewnym momencie dwie młode Niemki podeszły do mnie i zapytały, czy moglibyśmy im po wycieczce dać kilka naszych zdjęć, gdyż ich aparat fotograficzny odmówił posłuszeństwa. Tak się składa, że oprócz trochę bardziej profesjonalnego sprzętu fotograficznego, który nosi Małgosia, mam przy sobie w plecaczku także mały aparat typu „idiotenkamera”. Używam go z rzadka, ale tym razem mógł się do czegoś przydać – pożyczyłem go Niemkom. Niech dziewczyny mają pamiątkę z tego dnia wakacji.
![]() | |
|
![]() | |
|
W dole rzeki znaleźliśmy prymitywną chatkę, przed którą czekaliśmy przez sporą chwilę, nim przybyli panowie ze słoniami. Słonie kąpały się w przepływającej obok rzece. Po kąpieli mieliśmy okazję je pokarmić, a następnie ruszyliśmy w drogę. Na słoniu mogą siedzieć dwie osoby, zatem w jedną stronę jechałem ja z Andrzejkiem, a Małgosia szła obok nas robiąc zdjęcia, a w drodze powrotnej mieliśmy się zamienić. Kilkudziesięciominutowa przechadzka przez las skończyła się nad rzeczką, w której kąpało się już kilku białych ludzi z innej grupy.
![]() | |
|
![]() | |
|
![]() | |
|
![]() | |
|
Tu mieliśmy przerwę na kąpiel i lunch. Przed powrotną drogą w programie była jeszcze jedna atrakcja: wspólna kąpiel w rzece ze słoniem.
Wróciliśmy do chatki, z której wyruszyliśmy przed kilkoma godzinami (tym razem na słoniu jechali Małgosia i Andrzejek, ja robiłem zdjęcia).
Trochę po trzeciej byliśmy w hotelu. Umówiłem się z przewodnikiem, że załatwi nam bilety na mikrobus do Kratie. Mieliśmy się spotkać następnego ranka o 8 w lobby hotelu. Poszliśmy zjeść obiad w jadłodajni, potem siedzieliśmy długo w lobby czytając i przegryzając owoce. Późnym wieczorem włóczyliśmy się po mieście, a przy okazji wpadliśmy do jadłodajni na szejka.
Umówiłem się z Niemkami na zwrot aparatu o 20:00 w lobby hotelu, ale dziewczyny się spóźniały. Siedziałem i pisałem relację, ale w końcu doszedłem do końca i nie miałem już nic więcej do napisania, więc wetknąłem dziewczynom kartkę w drzwi z informacją, w którym pokoju mieszkamy.
Dziewczyny spóźniały się około 40 minut, ale w końcu jedna z nich zapukała do drzwi i odzyskałem swój aparat.
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 Następna strona