Rano obudziliśmy się i zjedliśmy śniadanie. O 11 zgodnie z umową przyjechał po nas młody taksówkarz i zabraliśmy się jego żiguli do Garni. Dojazd zajął nam godzinę z kwadransem.
Dom państwa Hovhanessian nie jest w żaden sposób oznaczony, więc po dojeździe do miasteczka trzeba było się dopytać o drogę ludzi. Dogadaliśmy się z naszymi gospodarzami, że za nocleg będziemy płacili po 10000 dramów za osobę (Andrzejek za darmo), przy czym w zamian będziemy mogli liczyć na śniadanie i obiadokolację. W przypadku Garni jest to rozsądny wybór. Garni to wioska i z wyjątkiem restauracji koło głównej atrakcji tej miejscowości – pogańskiej antycznej świątyni – gdzie ceny są pewnie mocno „turystyczne”, nie ma tu raczej innych punktów gastronomicznych. A cena za nocleg z posiłkami była – trzeba przyznać – bardzo atrakcyjna.
Pokoje dla gości znajdują się na piętrze domu mieszkalnego. Gospodarze śpią na parterze. Oprócz sypialni na piętrze jest też salon z telewizorem i odtwarzaczem DVD oraz wspólna łazienka. Wybraliśmy sobie sypialnię z oknami wychodzącymi na świątynię, która – jak się przekonaliśmy wieczorem – była po zmroku pięknie podświetlana.
Zostawiliśmy w naszym pokoju bagaże i poszliśmy zwiedzać. Najpierw odwiedziliśmy świątynię. Za wejście trzeba zapłacić 1000 dramów (dzieci za darmo). Antyczna świątynia, co do której trwa spór, czy została poświęcona Mitrze czy też raczej stanowi grobowiec starożytnego wielmoży, wygląda dostojnie na tle gór. W czasie naszego pobytu w niej trafiliśmy na występ chóru i koncert lokalnego muzyka, który wygrywał egzotyczne melodie na ludowym instrumencie dętym.
![]() | |
|
Świątynia stoi na szczycie płaskowyżu, a w znacznie niżej położonej dolinie wije się rzeka Azat. Widok kanionu rzeki i znajdującego się po jej drugiej stronie pasma górskiego zasługuje na niejedną fotografię.
Świątynię odwiedza sporo turystów, gdyż jest to podobno jedyna na terenie byłego ZSRR świątynia antyczna, zabytek jest dobrze zachowany i znajduje się blisko Erewania. Mieliśmy więc pewną trudność z robieniem zdjęć, bo bez przerwy ktoś nam wchodził w kadr.
W pewnym momencie podszedł do nas mówiący po polsku Białorusin, który postanowił się z nami przywitać, słysząc, w jakim języku rozmawiamy. Był to miły chłopak, który pracował dla organizacji pozarządowej i zaprosił do Erewania swoją rodzinę, z którą właśnie wybrał się na zwiedzanie.
Za 2000 dramów w dwie strony wynajęliśmy taksówkę do klasztoru Geghard. Klasztor był wyjątkowo ładny i śmiało można go określić jako jeden z najpiękniejszych klasztorów ormiańskich, jakie widzieliśmy. Wyróżniają go piękne zdobienia wnętrz, co jest dla ormiańskiego budownictwa sakralnego lubującego się w ascetycznych formach bardzo nietypowe.
![]() | |
|
![]() | |
|
![]() | |
|
Po powrocie do Garni zrobiliśmy drobne zakupy w sklepie spożywczym i wróciliśmy do domu państwa Hovhanessian. Popołudnie spędziliśmy w sadzie, czytając Andrzejkowi trzecią część cyklu o Harrym Potterze i pomagając mu w nauce czytania, posługując się podręcznikiem, który wzięliśmy ze sobą z Polski. Miła gospodyni przyniosła nam miskę moreli, które prędko zniknęły w naszych brzuchach. Przyniosła nam również dziadka do orzechów, przy pomocy którego wydobywaliśmy z pestek ich pyszną zawartość.
Po morelach nadszedł czas na obiad. Jedzenia było dużo, ale co najważniejsze było wyjątkowo pyszne. Małgosia aż postanowiła sobie zapisać w zeszycie przepisy na niektóre wyjątkowo smaczne dania. Po obiedzie gospodarze zaprosili nas jeszcze na kawę i herbatę i pogawędziliśmy sobie z tymi miłymi i życzliwymi ludźmi.
W domu państwa Hovhanessian było małe, mniej więcej roczne dziecko, chyba ich wnuczka. Poruszała się sama po tarasie, korzystając z chodzika. Andrzejek biegał rozradowany, bawiąc się w berka z dziewczynką. Bawił się przy tym doskonale.
Potem wróciliśmy do siebie i zaczęliśmy przygotowania do snu. Okazało się, że w kranach nie ma wody i jest to stan – jak zauważyliśmy podczas naszego pobytu – właściwie permanentny. Gospodarze napełniają wannę wodę, gdy pojawia się w kranach, więc polewając się nią przy pomocy plastikowego naczynia znajdującego się w łazience, można się umyć, choć oczywiście woda jest chłodna. Jest to niedogodność równoważona z powodzeniem przez wszystkie pozostałe zalety mieszkania u państwa Hovhanessian, ale trzeba – rzecz jasna – brać ją pod uwagę.
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 Następna strona